ARCHITEKTURA ZAKORZENIONA SKŁADOWĄ SUWERENNOŚCI POLSKI
Powyższy podtytuł może się wydawać trochę oderwanym o realiów. Zatem spróbujmy zweryfikować tezę, iż istnieje pozytywny związek architektury z suwerennością Polski. Zacznijmy od niepodważalnego stwierdzenia, że architektura jest częścią kultury. Odpowiedzmy zatem na narzucające się wprost pytanie, czy nasz naród przetrwałby 123 lata rozbiorów i późniejsze ciężkie czasy bez żywotności polskiej kultury. Odpowiedź nasuwa się sama. Między innymi wielokrotnie formułował ją Ojciec Święty JP II z pełną mocą głosząc, że kultura jest jednym z najważniejszych gwarantów naszej niepodległości jednocześnie podkreślając jej istotniejsze nawet od siły militarnej znaczenie. Tak więc prawdziwym jest stwierdzenie, że architektura, a szczególnie ta zakorzeniona w naszej tradycji, stanowi istotną składową suwerenności Polski. Zatem mowa o swojskości naszych przestrzeni, której poświęcam te zapiski, jest mową o sprawach dla Rzeczypospolitej walnych - o budowaniu naszej niezależności, o tworzeniu szansy na pełnowymiarowe bycie u siebie.
I żeby było jasne, ja nie piszę o jakiś architektonicznych nigdy nie mających miejsca bytach. Społeczna sprawność tworzenia zakorzenionych w naszej tradycji przestrzeni funkcjonowała bardzo żywotnie przed powstaniem i w trakcie trwania II Rzeczypospolitej. Wtedy ważką składową odbudowy państwa było nadawanie polskiej architekturze cech swojskich - narodowych. Mówi o tym wprost jeden z warunków konkursu na Dom Ludowy w Horochowie w roku 1918 - "Styl budynku swojski - przypominający pomnik polskości!". W protokole sądu konkursowego na dom mieszkalny, który odbył się w Łucku w 1928 r. zawarto na krytykę - "architektura nie odpowiada polskiemu charakterowi mało-miejskiemu". Kiedy znajduję się przed którąś z polskich patriotycznych budowli z tamtych lat, doznaję mocnego uczucia, że jestem u siebie. Wspaniałe kościoły, budynki uczelni, przyfabryczne osiedla, dworce kolejowe, leśniczówki i mnóstwo, mnóstwo innych dzieł architektury mówią o naszej ówcześnie realizowanej potrzebie z jednej strony otoczenia się swojskością, z drugiej zaś pokazania jakości naszego państwa. Tu trzeba podkreślić wielowątkowość projektowych rozwiązań owocującą mnogością sposobów zakorzeniania architektury. Nie powstała męcząca monotonia rozwiązań. Wręcz odwrotnie tamtejsze projekty zaskakują indywidualizmem poszukiwań.
Niestety skutkiem między innymi II wojny światowej utraciliśmy walną część i możliwości i umiejętności bycia u siebie. Po upływie wieku naszej współczesnej Rzeczypospolitej nie towarzyszy zakorzeniona w jej tradycji architektura. Obecnie wszechogarniająca przestrzenna nijakość w sposób oczywisty zagraża naszej suwerenności. Bardzo mocno to odczuwam, gdy trafiam pomiędzy w swym wyrazie tandetne brudnoszare wieżowce warszawskiego centrum. Tam wprost czuję się pozbawiany Ojczyzny.
Tak więc ciąży na nas wielki patriotyczny obowiązek przywracania społecznej sprawności tworzenia zakorzenionych w tradycji przestrzeni, co ma również wspierać suwerenność naszej Ojczyzny. Powtórzę, że realistycznie patrząc ten trudny do wdrożenia postulat powinien dotyczyć w pierwszym rzędzie budynków użyteczności publicznej realizowanych z funduszy społecznych: państwowych, samorządowych, kościelnych...