WAGA NASZEJ ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ
Kiedy próbujemy dotrzeć do powodów pozbawiania naszych przestrzeni tak cennej dla nich swojskości należy zacząć od podstaw, tj. od deficytów społecznej świadomości historycznej szczególnie bolesnych, gdy one dotyczą elit. O wiele łatwiej jest o tym napisać niż działać ze zrozumieniem przeogromnych zmian pomiędzy obecnymi, a dawnymi czasy. Straciliśmy Kresy Wschodnie i zostaliśmy równoleżnikowo przegonieni z tobołkami ze wschodu na zachód. Doświadczyliśmy kolejnych zsyłek na Syberię, wojen i okupacji. Wymordowano gros polskiej inteligencji. Narodowa trauma była tak wielka, iż wielu nawet nie miało sił się z nią mierzyć i by jakoś przetrwać pochowali się w nyżach wewnętrznej emigracji. Ci którzy przeżyli, niedobitki inteligencji, a w tym polscy architekci i nie byli w stanie i nie mieli szans twórczo przemyśleć ogromu strat, które przyniosła nam ostatnia wojna. To prymarna kwestia. Lata przyduszenia w PRL-u i późniejszy czas wydobywania się ze wszelakich zapóźnień uniemożliwiły odnalezienie się narodu u siebie. I stało się, że polska przestrzeń została wydana w ręce byle kogo, często we wrogie nam ręce!
Jak sanować nasze otoczenie. Gdzie szukać korzeni. Jak sobie poradzić ze spuścizną naszej przeszłości umownie rozpiętą także pomiędzy Dyneburgiem, jak i Kamieńcem Podolskim. Na tym obszarze kiedyś język Polaków był trzykrotnie bogatszy. A przecież właśnie słowami określamy cel naszych projektów. Wśród mnóstwa innych wartości straciliśmy kulturowe oddziaływanie kresowych zabytków. Pomyślmy o Lwowie z katedrami sześciu obrządków. Dziś nie mamy w oczach cudownych tamtejszych formistycznych attyk kamienic i nie jesteśmy pod wrażeniem granitowych rycerzy wspierających tamtejszy gmach polskiego radia. Jesteśmy gdzie indziej. Wielu, wielu z nas z dala od grobów swoich przodków. Trzeba się szczerze przyznać, że odpowiedź na pytanie w jaki sposób winniśmy podtrzymać ciągłość z utraconą architektoniczną spuścizną nastręcza mnóstwo kolejnych trudności. Słowem nie ogarniając zmian, których doświadczyliśmy, mamy wielkie problemy ze sformułowaniem projektowych celów i sposobów współczesnego zakorzeniania przestrzeni.
Oczywiście rzecz nie w narzekaniu, lecz w szukaniu dróg ku dobrym zmianom. Stały kontakt z naszą przeszłością to zajęcie właściwego miejsca w blokach startowych do biegu ku wymarzonej przyszłej Polsce. Skromnym tego przykładem może być moje częściowo tylko udane działanie w miejscu mego urodzenia, w Piastowie pod Warszawą. Chciałem tam walnie wpłynąć na wygląd centrum miasta. Oprócz ogólnej urbanistycznej koncepcji zaprojektowałem tamże i w dużej części zrealizowałem „Deptak ulicy Lwowskiej” oraz „Kamienicę pod dachem polskim”. Te prace były mocno osadzone w wyartykułowanej przez mnie tradycji miejsca. Szerzej o tym opowiem w zakładce „projekty”.