O WYKORZENIANIU WSPÓŁCZESNEJ POLSKIEJ ARCHITEKTURY MONUMENTALNEJ

Pars pro toto - spójrzmy na stolicę Polski. Przestrzeń Warszawy nie ma zatroskanego o nią Pana. Można powiedzieć, że jest bezpańska. Pozostawiono ją samą sobie i tyle. Ot kilka smętnych przykładów.

O koszmarnym „klocku” Muzeum Sztuki Nowoczesnej piszę w zakładce „Zakorzenienie –v aria /MSN”.

Świątynia Opatrzności Bożej. Toż to kolejny pech. Pierwotny konkurs zaowocował świetnym projektem prof. Marka Budzyńskiego zakorzenionym zarówno w tradycji polskiej architektury, jak i w atmosferze Wilanowa. Niestety miast wprowadzić drobne zmiany zrezygnowano z wartościowego dzieła. Przykro to mówić, ale zadanie przerosło inwestora. Zlecono kolejny projekt i powstał pomnik wielości ton betonu o wnętrzu przypominającym wypreparowany szkielet wieloryba. Aż muszę się powstrzymywać, by nie kontynuować tej krytyki.

Centrum Nauki Kopernik. Świetna funkcja i bez polotu budynek. A mieliśmy tylu wspaniałych uczonych. Do II wojny światowej zajmowaliśmy w wielu dyscyplinach czołowe miejsca. Jakoś zabrakło sił ducha, by miast ciężkich wiszących nad Wisłą brył stworzyć świetny zaczątek przyszłych bulwarów stolicy. Nikomu do głowy nie przyszło, że Warszawa ma swoją architektoniczną specyfikę. To wazowski barok i stanisławowski klasycyzm. Właśnie w Łazienkach mamy doskonały przykład sprzężenia architektury z otaczającą ją wodą. Jakże żal, że tu nad Wisłą z tej stanisławowskiej jakże oczywistej inspiracji nie skorzystano. Aż szkoda dalej o tym gadać!

Kolejne „dzieła”, to nowe „klocki” na terenie warszawskiej Cytadeli – Muzeum Historii Polski i Muzeum Wojska Polskiego. Wydawałoby się, że tak ważne funkcje wprost wymagają stosownej dla nich architektury, a tu zaprojektowano zwyczajne prostopadłościenne pudła starannie w formalinie wyprane ze wszelkich wątków znaczeniowych.

Podane przykłady są tylko skromną egzemplifikacją mnogości warszawskich realizacji wykorzenionych z polskiej tradycji tym samym degradujących rangę stołeczności miasta.